sobota, 16 lipca 2016

Po rekolekcjach - sprawozdanie :)



    

D
nia czwartego, miesiąca lipca, A. D. MMXVI, gdy słońce stało w zenicie, rozpoczęliśmy nasze rekolekcje. Kolejno zjeżdżaliśmy się na miejsce, które przywitało nas świergotem ptaków i szumem lasu. Matka Boża Łaskawa z zapomnianego Sanktuarium w Wielgolesie zgromadziła u Swych stóp ludzi z różnych zakątków Polski. Pielgrzymi przekomarzali się, kto miał dalszą drogę do przebycia, ale nie było to łatwe do ustalenia. Tradycjonalistom z pomocą przyszedł postęp w postaci internetu w telefonie. Tymczasem docierali kolejni uczestnicy rekolekcji. Po niedługim czasie wszyscy zebrali się w kościele na konferencji wprowadzającej. Na początku nasz Kapelan przedstawił nam założenia rekolekcji. Plan przewidywał codzienną Mszę św. i przygotowanie do niej w postaci warsztatów śpiewu oraz ministrantury, a także adoracje Najświętszego Sakramentu i modlitwy: Różaniec, Godzinki, Koronkę, Litanię do Najdroższej Krwi Chrystusa. Były również wspólne posiłki, gry sportowe i questiones quodlibetales, czyli dysputy o wierze i życiu, które ciągnęły się do późnych godzin nocnych, dając nam szansę wykazania się heroicznością podczas porannego wstawania. Jednym z istotniejszych punktów były kazania i konferencje na rozliczne tematy. Ksiądz poruszył ważne dla życia duchowego tematy. Mówił o źródłach poznania Stwórcy, dążeniu do świętości poprzez heroiczną walkę o cnoty. Wskazał obecność  Pana Boga, przede wszystkim realną w Najświętszym Sakramencie, jak również w osobie kapłana, Słowie Bożym, gronie modlących się. Przedstawił  wartość cnoty czystości. Usłyszeliśmy również o acedii, chorobie duchowej trapiącej współczesny świat, zwłaszcza młodych ludzi. Zostaliśmy przestrzeżeni przed zanikiem poczucia grzechu, ale również popadaniu w rozpacz, zniechęcenie i niskie poczucie godności oraz pouczeni o wielkiej wadze wypełniania obowiązków stanu.
Pomimo planu ramowego, każdy dzień odznaczał się szczególnym charakterem: mieliśmy odwiedziny zaprzyjaźnionego Księdza wraz z jego wiernym ministrantem, przeżyliśmy dzień ciszy, umartwiając swoje zmysły, aby lepiej usłyszeć Pana Boga. Pojawiły się dwie Siostry Benedyktynki, o których niewiele wiemy, gdyż nie zamieniliśmy z nimi ani jednego słowa, bynajmniej nie z powodu braku kultury lecz  świętego milczenia. Kolejnego dnia pokonaliśmy kilka kilometrów polnymi drogami, aby dojść do kościoła parafialnego naszego Kaznodziei. W urokliwej kaplicy Matki Bożej Latowickiej uczestniczyliśmy w Ofierze Mszy Św. Słońce operowało, rzucając złoty blask na ołtarz i dokonujące się nań Misteria… Po modlitwie, która wzniosła nasze dusze ku niebu, ciała nie mogły zostać w tyle. Czym prędzej wspięliśmy się krętymi, kamiennymi schodkami na kościelną wieżę. Z kilkudziesięciu metrów podziwialiśmy latowickie krajobrazy. Niestety Wielgolasu nie było widać. Choć godzina była już popołudniowa, jak się potem miało okazać, jeszcze długi dzień był przed nami. Podwieczorek u Księdza na plebanii, zakupy w pobliskim sklepie, powrót i w końcu długo oczekiwany obiad. Późnym wieczorem po raz kolejny usiedliśmy w niewielkim gronie do questiones quodlibestales. Tymczasem reszta uczestników rozpoczęła zieloną noc, nie zużywając przy tym ani grama pasty do zębów. Gdy naszedł czas rozstania, z żalem pożegnaliśmy się nawzajem, mając nadzieję na kolejne, rychłe spotkanie.
JK&JP